9,81 – Spektakl, który powinien zobaczyć każdy cyrkowiec.

Opublikowano:

DSC02167
Tak, widzieliśmy 9,81. W weekend zrobiłem wycieczkę do Łodzi, gdzie mieszka ekipa zwana Carnivalem. To stamtąd dochodziły nas plotki o nowym numerze kuglarskim, który powoli się gotował. 9,81 to enigmatyczna nazwa i niejedno z nas drapało się po głowie na jej widok. Odpowiedź jest prosta – 9,81 m/s2 to wartość przyśpieszenia ziemskiego. Nie siteswap a grawitacja, czyli „bohater, przeciwnik, sprzymierzeniec i pretekst do wszelkich działań scenicznych”.
DSC01927
Dwie osoby, od których należy zacząć to Artur i Mateusz – chyba najbardziej zapracowany duet przez ostatni rok. Ich najważniejszym występem z zeszłego sezonu będzie dla nas Spektrum, do którego wrócimy później. Ta dwójka zdawała się grać pierwsze skrzypce w całym zamieszaniu, chociaż można przeczytać, że tak naprawdę Dziewięć Osiemdziesiąt Jeden tworzyło więcej osób niż to widać na scenie. Owa scena mieści się w teatrze Szwalnia – miejscu nie tak łatwym w znalezieniu. Według instrukcji szukaliśmy niepozornego budynku o zadrapanych murach, co było nadzwyczaj proste, bo byliśmy w Łodzi. Niestety musieliśmy znaleźć ten konkretny budynek, a tu się zaczynały schody. Schody skruszone przez ząb czasu i stopy szwaczy.
Szwalnia niewątpliwie miała duży udział w atmosferze wydarzenia. Czekając na rozpoczęcie, miałem wrażenie, że to jest ten moment, który kiedyś wspomnę, jak ktoś wrzuci link z ekipą z Carnivalu występującą w Le Grand Cabaret du Monde. Ja wtedy odpowiedziałbym, że łeee i że ja to ich widziałem jeszcze, jak nie byli sławni i że wtedy to była sztuka, a teraz to komercha.
DSC01924Wcześniej wspominałem o Spektrum, bo bardzo łatwo porównać je do 9,81.  Właściwie to ostatnie jest  ewolucją tego pierwszego. W obu widać wyraźną, oszczędną rękę Mateusza, która szczyptą po szczypcie doprawia cokolwiek, co dzieje się na scenie, zadumą i sympatyczną łagodnością. We wcześniejszym numerze te zabiegi były bardzo nieśmiałe, a sam pokaz polegał wciąż przeważnie na takiej konwencji, o której myśli człowiek, gdy mu powie się: „pokaz żonglerski”. Ma wtedy w głowie jegomościa, który robi trudne i imponujące rzeczy, co jakiś czas przerwy na oklaski i ogólnie bezczelnie wykorzystuje swoje 5 minut na zbieranie podziwu.
DSC02000

Tak żonglerka na scenie wyglądała zawsze i nie ma w tym nic złego… A właściwie to jest! Z braku alternatywnego pomysłu na występowanie wyhodowaliśmy sobie widzów, którzy rozkładają się w fotelach i wyzywająco mówią: „zdziw mnie”, „pokaż, co potrafisz”. Powstała taka niezdrowa relacja z oglądającym, w której on myśli, że kuglarz to cwaniak, który wykorzystuje swoją wyższość. Widz do swojego dziecka mówi: „zobacz, jemu nigdy nie spada” samemu sekretnie licząc, że tak się stanie. Gdy to następuje, oczywiście dziecko wytyka palcem incydent z ekscytacją i tak dalej przez następne pokolenia.DSC01968

Czym się więc odróżnia 9,81? Nazwa sugeruje jakiś dziwny konceptualny wybryk. Odebrałem spektakl jednak w ten sposób tylko częściowo.
Trudno jest równocześnie oglądać spektakl i strzelać foty, (dobra wymówka, wiem) więc nie odważę się skłamać, że nadążałem za tym, co było grane. Jakbym miał opisać jednym słowem, co widziałem, to rzekłbym: „rozgardiasz”. Dwoma: „zabawny rozgardiasz”. Zabawa jest właściwie kluczowym słowem, żeby wiedzieć co w 9,81 się podobało. „Baraszki z grawitacją” lepiej opisuje żonglerkę w nim zawartą niż „występ cyrkowy”. W tle gra arcyoszczędna muzyka, którą pamiętam jako elektroniczny beat. Do niego nierytmicznie tupały sobie maczugi sypiące się z rąk żonglerów, którzy bez większego przejmowania się prezentacją próbowali sobie je utrzymać w powietrzu „w miarę długo”. Rytm z głośników przerywał głos Mateusza. Mówił o żonglerce, używając prostego i sloganowego języka. Miało to w sobie trochę osobistych rozważań żonglera na temat tego, czym właściwie się zajmuje. Przede wszystkim było prostą serią ogólnych informacji o żonglerce. Były wyrecytowane trochę jakby osoba, która chce coś powiedzieć, została postawiona przed mikrofonem i nie chciała wypaść źle, więc bardzo uważnie, powoli dobierała słowa.
Publiczność siedziała cicho aż do samego końca. W dużym skupieniu oddawała się tej edukacji.
DSC01965

Trudno uniknąć porównania do Takiego M2. Metr kwadratowy kompani Ea Eo nie tylko nazywa się podobnie, ale ma też analogiczny skład i mówi o tym, jak to się żonglerzy dogadują ze światem. Ten numer był bardziej skupiony na rozrywkowej, szołmeńskiej grze, ale też dla mnie znacznie bardziej emocjonujący, dzięki czemu do dzisiaj pamiętam go bardzo dobrze. 9,81 pod tym względem jeszcze nie wypada za dobrze, ale mam wrażenie, że to kwestia czasu i odrobiny odwagi.
Ujmujące jest poświęcenie, z jakim Carnival wychodzi do ludzi, co przeczy zupełnie postawie typowego żonglera sfrustrowanego pytaniami o słonie i klaunów. W moich oczach największym sukcesem spektaklu jest przekazanie pasji i zaraźliwej natury żonglerskich swawoli. Myślę, że to lepszy sposób na nawiązanie bliższego kontaktu z publicznością niż popisywanie się sztuczkami i rozpraszanie gagami. Nie ukrywam, że po spektaklu nie byłem podekscytowany tym, co widziałem, ale z wielką zazdrością oraz żalem do siebie myślałem, że to był numer, z którym sam powinienem był wystąpić.DSC01979

Możliwe, że niedługo znowu będzie okazja obejrzeć 9,81, więc miejcie oczy szeroko otwarte. Będziemy informować o tym na bieżąco. Jeśli zdecydujecie się na niego pojechać, to na pewno się tam spotkamy. Sam nie obiecuję, że po przejechaniu pół Polski zobaczy wielkie widowisko. Powiem tylko, że w efekcie przedstawienia, jakie by nie było, widownia wypełniła się cichymi ludźmi o przejętych, świecących oczach.

"Piłki przeciwstawiające się sile grawitacji"
„Piłki przeciwstawiające się sile grawitacji” Autor nieznany 😉

Podobne wpisy

5 Comments

  1. Dodam też dwa słowa od siebie.
    Spektakl, dla mnie, żonglera, był takim przekazem, że ważna jest zabawa przedmiotem. Dużo z tego, co zostało tam pokazane można by było porównać do tego, co robią żonglerzy jak nikt nie patrzy.
    Było tam sporo, moim zdaniem, celowej niedoskonałości, trochę eksperymentu i naturalnych prób. Trochę tak, jakbym po cichu wszedł do sali, w której żongler robi coś dla siebie, nie dla widza. Z jednej strony występujący starali się robić wszystko bardzo sprawnie technicznie, bez dropów, etc.; z drugiej strony odczułem jasny przekaz pt. „przedmioty muszą upadać”. Bo i my, żonglerzy, na co dzień nie traktujemy tego jako coś złego, wręcz przeciwnie, jako coś całkowicie naturalnego.

  2. Zapamiętałem to przedstawienie jako pozbawione kolorów. Fajnie, że publikujesz zdjęcia czarno białe. Dokładnie tak to wyglądało.

  3. Bo wiesz, mi nikt nie wmówi, że szare jest czerwone a szare zielone.

    Miło się czyta, Divus. Chętnie się dowiem o co chodziło 😀 Chociaż najchętniej oglądając jeszcze raz.

  4. Dziękuję Marcin za recenzję i wspaniałe zdjęcia!
    Mam jednak kilka uwag.
    Po pierwsze „9.81” nie jest ewolucją „Spektrum”. Oba spektakle prezentują różną stylistykę. „Spektrum” jest dziełem kolektywnym, reżyserowanym przez cztery tworzące go osoby, a nie tylko przeze mnie jak sugerowałby artykuł. Jeżeli mamy tu do czynienia z ewolucją, to byłaby to raczej ewolucja ludzi pracujących nad każdym z tych projektów.
    Po drugie, wydaje mi się, że o wiele bliżej Kolektywowi LŁ do EaEo niż „9.81”. Pracując nad tym spektaklem o wiele bardziej inspirowali mnie Gandini i Jay Giligan. Ponadto myślę, że brak rozrywkowego i szołmeńskiego elementu jest efektem świadomego wyboru konwencji niż brakiem czasu czy odwagi, bo czas i odwaga w „9.81” zostały zainwestowane w zupełnie inną stronę. Ta produkcja jest o tyle trudna, że żeby w pełni ją odebrać potrzeba zaangażować inny rodzaj percepcji. Może ten jaki uruchamia się przy oglądaniu obrazu. Bo „9.81” jest doznaniem estetycznym. Podróżą do osobliwego uniwersum zbudowanego na relacji ciało-obiekt-przestrzeń z gęstą siatką pomniejszych symboli.
    Cieszy mnie Twój tekst, bo jest on pierwszą dłuższą relacją z naszego spektaklu! I mam nadzieję, że wystąpimy kiedyś w Le Grand Cabaret du Monde, żebyś mógł w pełni odczuł czar czasu spędzonego w Teatrze Szwalnia w Łodzi.
    Pozdrawiam!

  5. W takim razie nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę LŁ. Z tym Ea Eo to źle mnie zrozumiałeś. Nie brakowało mi szołmeństwa, tylko takiego mocniejszego skojarzenia. 9,81 wydaje się po prostu nieśmiały i trochę mało wyrazisty. A jak idę do teatru to jestem przygotowany na teatralność. Wiem, że wyłapać subtelny przekaz to robota po mojej stronie, ale inaczej się ogląda numer, który cały jest subtelny a inaczej taki, gdzie jesteś prowadzony przez takie intensywne akcenty jak w metrze. Ja wolę ten drugi, bo pierwszy kojarzy mi się z brakiem pewności siebie. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że uwagę mogłem skupić tylko na tym, co miałem w wizjerze i sporo przegapiłem 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.