Jak wygląda kuglarz na lotnisku?

Opublikowano:

Poradnik przetrwania z walizką pełną „dziwnych rzeczy”

Jeśli jesteś kuglarzem i postanowiłeś polecieć gdzieś samolotem, to po pierwsze: gratuluję odwagi. Po drugie: przygotuj się na to, że w oczach służb bezpieczeństwa właśnie wchodzisz na pokład jako połączenie niewydarzonego iluzjonisty, uzbrojonego szamana i potencjalnego zagrożenia dla cywilizacji zachodniej.

Zanim więc przepakujesz torbę po raz trzeci, bo „to diabolo jednak się nie mieści”, oto krótki poradnik: jak przeżyć z walizką pełną pałek, maczet, ogniowych poi i dziwnie wyglądających kijów, które nie są kijami do golfa — ale nie da się tego nikomu wytłumaczyć.


1. Po pierwsze – bądź przygotowany, że nikt ci nie uwierzy

Po pierwsze – bądź przygotowany, że nikt ci nie uwierzy

TSA (albo jego lokalny odpowiednik z urzędu) to nie festiwal kuglarski. Chociaż szczerze mówiąc – powinni mieć już jakieś doświadczenie, skoro codziennie sprawdzają torby ludzi z kijami do selfie, psami w torebkach i podróżnych z siedemnastoma powerbankami i maską konia. A mimo to, widząc twoją walizkę pełną sprzętu do żonglowania, mają ten charakterystyczny błysk w oku: „O nie, znowu jakiś artysta”.

Nie wystarczy im, że powiesz:
To są maczety do żonglowania.
Bo oni słyszą:
To są narzędzia mordu, tylko bardziej stylowe.
I wtedy przychodzi klasyczna odpowiedź:
A ja jestem wróżką zębuszką. Proszę odłożyć to na bok i nie wykonywać gwałtownych ruchów.

Od tego momentu jesteś na specjalnej ścieżce.

Ścieżce dziwnej, przesłuchaniowej, pełnej niewygodnych pytań i niekończących się prób wyjaśnienia, że to, co trzymasz w ręce, to poi z kevlaru, a nie miniaturowy zestaw do podpaleń rytualnych. Służba bezpieczeństwa nie zna słowa „kij kontaktowy”. Oni znają tylko dwa słowa: „co to?!”

Pamiętaj: z ich perspektywy twoja walizka wygląda jak projekt John Wicka w wersji artystycznej. Taki John Wick, który rzuca maczetami nie w ludzi, tylko w rytm muzyki etnicznej i z ogniem w oczach (dosłownie, bo miał za blisko wachlarz ogniowy).
Masz sprzęt, który:

  • błyszczy,
  • kręci się,
  • podpala się na zawołanie,
  • ma łańcuchy, uchwyty, ostrza, dziwne zakończenia i ślady sadzy.

Dla ciebie: normalny zestaw na występ.
Dla nich: manifest wojownika chaosu z bardzo kreatywnym podejściem do przemytu.

I nie da się ich przekonać zdjęciem z festiwalu, na którym jesteś uśmiechnięty, owinięty w LEDy i z podpisem „Fire Flow – Summer 2023”.
Bo dla nich to raczej wygląda jak kadr z dokumentu o tajnych rytuałach sekt ogniowych. No bo co mamy?

  • 3 pary pałek, przypominających policyjne tonfy, tylko kolorowe
  • poi – czyli sznurki zakończone kulami… nie, nie wybuchowymi, ale nikt nie jest tego pewien
  • kij kontaktowy – wygląda jak broń, a nie rekwizyt do filmu ,,Trzy kroki od siebie”
  • maczety – niby rekreacyjne, ale wciąż: ostrza
  • no i diablo – czyli plastikowy kształt UFO, który kręci się na sznurku i wygląda podejrzanie rytualnie

2. Ucz się nowego języka: Kuglarz -> Podejrzany

Twoja rozmowa z ochroną może wyglądać mniej więcej tak:

– Co to jest?
– Maczeta do żonglowania.
– A to?
– Kij kontaktowy.
– Kontaktowy z czym?
– Z moim kręgosłupem, jak się potknę.

Nie próbuj bronić się profesjonalizmem. Nie pomoże. Hasła typu „jestem performerem”, „mam certyfikat bezpieczeństwa sprzętu” albo „jeżdżę na konwencje” – nie brzmią uspokajająco. Brzmią jak kod dla ludzi, którzy próbują wnieść miotłę z ładunkiem pirotechnicznym na pokład Ryanaira.


3. Pakowanie: czyli jak zabezpieczyć sprzęt, by nie wyglądał jak dowód z miejsca zbrodni

Twoim celem jest sprawić, by torba wyglądała niewinnie. Niestety, to jak próbować ubrać kaszalota za pingwina – niezależnie od opakowania, będzie wzbudzać podejrzenia.

Protipy:

  • Opisz wszystko. Dołącz kartkę z napisem: Sprzęt kuglarski – rekreacyjny – nie do zabijania ludzi (choć brzmi to jak kartka pisana przez kogoś, kto właśnie próbował kogoś zabić).
  • Owiń ostrza w coś miękkiego – najlepiej ręcznik z napisem „Kocham Mamę”. Taki psychologiczny trik, żeby ochroniarz pomyślał: „Nie, ktoś z takim ręcznikiem nie może być groźny”.
  • Nie zostawiaj luzem sznureczków, łańcuchów i czarnych peleryn. To nie „Zrób to sam: zestaw Batmana”, tylko ognisty poi – ale nie wszyscy muszą to wiedzieć.

4. Nie ćwicz na lotnisku. Nigdy. Serio.

Wydaje się to oczywiste, ale historia zna przypadki. Ktoś miał długi lot, był znudzony, chciał „rozgrzać nadgarstki”.
Rezultat?
Cała strefa C ewakuowana, dwóch ochroniarzy z gazem pieprzowym, a biedny żongler w skarpetkach siedzi w izolatce i tłumaczy, że nie, on nie próbował nikogo zaatakować. On po prostu żonglował szklanymi kulami.


5. Zadbaj o alibi. I zdjęcia. Dużo zdjęć.

Nic tak nie ratuje sytuacji jak pokazanie zdjęcia z występu. Szczególnie jeśli jesteś tam w cekinach, z uśmiechem do ucha, z kulą ognia nad głową. To od razu rozbraja sytuację.
Bo osoba, która naprawdę planuje coś podejrzanego, nie nosi legginsów z jednorożcem i nie występuje w ogniu na tle dmuchanej bramy z napisem „Festiwal Kolorów”.


6. Ostateczność: deklaruj na granicy.

Są kraje, które serio nie chcą, żebyś przewoził czegokolwiek ostrego, długiego, sznurkowego lub z napisem „flammable”. Niektóre nawet nie wiedzą, że kuglarstwo istnieje.
Więc jeśli przewozisz:

  • pochodnie z kevlaru
  • wachlarze ogniowe
  • maczety do scenicznego tańca śmierci –
    napisz to w deklaracji celnej.
    Może cię zatrzymają, może nie. Ale przynajmniej nikt nie powie, że próbowałeś przemycić arsenał w tubie po jogurcie pitnym.

Podsumowując: nie panikuj. Oni też się boją.

Najważniejsze: bądź miły, spokojny i uśmiechnięty. Nawet jeśli ochroniarz trzyma twoje poi jakby miało zaraz eksplodować.
Pamiętaj – z perspektywy świata jesteś czymś między artystą cyrkowym, a dziwnym kuzynem Harry’ego Pottera. Traktuj to jako supermoc.

I nie zapomnij:
lepiej wyglądać jak dziwak z walizką niż trafić na YouTube w filmiku „Passenger Tries to Set Fire to Airport – Claims He’s a Juggler”.

Dla jasności i spokoju ducha wszystkich służb lotniskowych i kuglarzy świata:
Ten tekst to czysto humorystyczna fantazja z dużą dawką przesady, ironii i dystansu. Nie ma na celu obrażania żadnej grupy – ani kuglarzy, ani ochroniarzy, ani osób przewożących maczety „tylko do żonglowania”. Jeśli poczułeś się lekko dotknięty – pamiętaj, że tak właśnie działa satyra. A jeśli się śmiałeś – to znaczy, że należysz do tej rzadkiej grupy ludzi, którzy wiedzą, że życie czasem najlepiej znosi się z przymrużeniem oka.

Więcej o Sara Zalewska

Studentka dziennikarstwa, komunikacji społecznej i medioznawstwa, związana z kuglarstwem od prawie sześciu lat

Podobne wpisy

Leave a Reply

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Sara Zalewska
Sara Zalewska
Studentka dziennikarstwa, komunikacji społecznej i medioznawstwa, związana z kuglarstwem od prawie sześciu lat