Masz ochotę zacząć, ale… coś Cię hamuje?
Wyobraź sobie: stoisz z parą poi w rękach albo z trzema piłeczkami do żonglowania. Na YouTube wszystko wyglądało lekko, rytmicznie, jak taniec – tylko że u Ciebie to raczej przypomina walkę z grawitacją i własnym ego. I właśnie wtedy, kiedy miałeś(-aś) ruszyć – pojawia się On: Wszechpotężny Wstyd. Król Blokad. Cesarz Zwątpienia.
To nie tekst o trikach. To tekst o czymś ważniejszym – jak wytrwać w czymś nowym, kiedy Twój własny mózg próbuje Cię sabotować.
Psychika vs. rekwizyt – zgadnij, kto wygrywa?
Nie poi, nie maczugi, nie ogniowe wachlarze są najtrudniejsze. Najtrudniejsze jest zmierzenie się z tym, co masz w głowie:
- „Ale co, jeśli ktoś patrzy?”
- „Co, jeśli się ośmieszę?”
- „Co, jeśli się nie nadaję?”
- „Co, jeśli inni już umieją, a ja nawet nie wiem, jak się to trzyma?”
Zaskoczę Cię. To są pytania, które zadają sobie nawet ci, którzy uczą innych. Tylko nauczyli się je ignorować, śmiać się z nich albo – najlepiej – przytulać je jak nieproszonych gości na imprezie: „Dobra, siadajcie, ale nie zawracajcie mi głowy, mam poi do kręcenia”.
Nasz mózg nie lubi być nowy. Ale musi.
Neurologicznie rzecz biorąc, nasz mózg lubi to, co zna. Lubi rutynę. Lubi powtarzalność. A każda nowa czynność – jak nauka żonglowania – wyrywa go z tej bezpiecznej kołderki i każe biegać boso po lodzie.
To dlatego czujesz się dziwnie, niezręcznie, wręcz… głupio.
Ale dokładnie w tej niewygodzie rodzi się postęp. Z każdym powtórzeniem, z każdą próbą mózg tworzy nowe połączenia. Z chaosu rodzi się automatyzm. A z automatyzmu – flow.
Wstyd? Witaj, stary znajomy
To nie przypadek, że najtrudniej zacząć przy kimś. Bo nagle dochodzi jeszcze jeden głos: strach przed oceną.
– Co, jeśli się pomylę?
– A co, jeśli się potknę?
– Co, jeśli ktoś się śmieje?
Dobra wiadomość: nikt nie patrzy tak uważnie, jak Ci się wydaje.
Zła wiadomość: dopóki w to nie uwierzysz, nic się nie zmieni.
Wstyd nie oznacza, że coś robisz źle. Oznacza, że robisz coś, co jest dla Ciebie ważne.
Porażka to nie koniec. To przecinek.
W świecie kuglarstwa nie ma „porażki”, są tylko:
- „Jeszcze-nie-wychodzi”
- „Ups-upadło”
- „Znowu-dostałem-w-czoło”
To nie kpina. To mechanizm. Porażka to informacja zwrotna. Im więcej ich masz – tym więcej się uczysz.
Spróbuj spojrzeć na porażki jak na znaczki w paszporcie kuglarza: każdy siniak to dowód, że próbowałeś.
Nie jesteś sam/-a. Nikt nie był od razu dobry.
Pamiętasz swoje pierwsze kroki? Nie? Bo miałeś wtedy może rok i więcej śliny niż godności. Ale nie poddałeś(-aś) się po pierwszym upadku. Dlaczego? Bo nie wiedziałeś, że to wstyd.
Z wiekiem zaczynamy „rozumieć”, że się nie nadajemy. Że trzeba być dobrym, zanim się zacznie. Że pomyłka to porażka.
A teraz zapomnij to wszystko. Wracamy do bycia dumnym maluchem, który zrobił trzy kroki i się przewrócił. Bo dopiero się uczy.
Jak się nie poddać na początku – 6 brutalnie szczerych porad
1. Nie porównuj się z Instagramem.
To nie trening – to reklama.
Porównuj się z osobą, którą byłeś(-aś) tydzień temu. I daj sobie medal za każdy postęp.
2. Rób notatki, nagrywaj się, śmiej się z siebie.
Serio. Zobaczysz, że po miesiącu będziesz patrzeć na siebie z przeszłości i myśleć: „Boże, jak ja mogłem tego nie ogarniać?”
3. Znajdź ludzi, którzy też się mylą.
Czyli innych początkujących. Albo zaawansowanych, którzy pamiętają swoje początki. Idealnie: idź na warsztaty, gdzie każdy coś upuszcza.
4. Wyrzuć perfekcjonizm przez okno.
Idealne nie istnieje. A już na pewno nie w sztuce, która opiera się na próbowaniu.
5. Daj sobie zgodę na błędy.
Nie oczekuj, że będzie łatwo. Nie oczekuj, że wszystko wyjdzie od razu. Oczekuj, że się potkniesz. I że wstaniesz.
6. Nagradzaj się za odwagę.
Poszedłeś na zajęcia? Świętuj. Spróbowałaś czegoś nowego? Brawo. Przez 5 minut próbowałeś nowego triku? Czapki z głów.
Kuglarstwo uczy więcej niż myślisz
Zaczynasz od rzucania piłeczkami – a uczysz się:
- cierpliwości,
- skupienia,
- wytrwałości,
- pracy z własnymi emocjami.
To nie jest tylko sztuczka. To życiowy trening odporności psychicznej. Kiedy nauczysz się żonglować mimo frustracji, łatwiej zniesiesz porażki w pracy. Albo niezręczne spotkania rodzinne.
Na koniec: strach nie znika – Ty rośniesz ponad niego
Nie ma punktu, w którym przestajesz się bać. Są tylko momenty, w których robisz coś mimo strachu. I z każdym takim momentem stajesz się bardziej sobą. Nie idealnym. Ale odważnym.
Bo wstyd, porażka, strach – to nie znaki STOP.
To znaki: „Właśnie tu się zaczyna Twoja droga”.
Więcej o Sara Zalewska
Studentka dziennikarstwa, komunikacji społecznej i medioznawstwa, związana z kuglarstwem od prawie sześciu lat