Jak nie zrazić się na początku: motywacja, rozwój, progres

Opublikowano:

Na początku jest zachwyt. Widzisz fireshow na festiwalu, kuglarza na deptaku albo kumpel wrzuca filmik z poi i już wiesz – TO TO. Kupujesz rekwizyt. Pierwszy trening. Masz w głowie płynność, ogień, muzykę, tłum bijący brawo. A potem kij wali cię prosto w łuk brwiowy i nagle wracasz na ziemię. Witaj w świecie kuglarstwa.

Początki są trudne. Ale hej, wszystko co dobre – zaczyna się od siniaków.


Dlaczego się zrażamy?

Bo jesteśmy tylko ludźmi. Chcemy szybkich efektów, najlepiej po dwóch treningach. Tymczasem rekwizyt plącze się, poi duszą, a maczuga jakby miała osobowość pasywno-agresywną. Dodatkowo w internecie same filmiki z mistrzami – i ani słowa o tym, jak długo ćwiczyli „ten prosty trick”.

To jakbyś porównał swój pierwszy wypad na rowerze z Tour de France. Niby to samo… ale jednak nie.


Punkt pierwszy: porównuj się tylko z sobą sprzed tygodnia

Nie z Instagramem. Nie z typem z YouTube, który obraca cztery kije jak wiatrak wojenny. Patrz na swój postęp. Czy dziś potrafisz coś, czego nie umiałeś wczoraj? Super. To znaczy, że rośniesz.

Zapisuj sobie triki, które próbujesz. Rób filmiki (nawet jeśli wyglądasz jak pijany ninja). Po miesiącu zobaczysz, ile już się zmieniło.


Punkt drugi: nie wszystko musi być efektywne – czasem wystarczy, że jest FUN

Trening nie musi wyglądać jak rozgrzewka profesjonalisty. Jeśli miałeś gorszy dzień i jedyne na co cię stać to powolne kręcenie poi w kółko przy smutnej muzyce – to też jest okej. Kuglarstwo to forma ekspresji. Nie musisz za każdym razem trenować „wydajnie”.


Punkt trzeci: znajdź swoją ekipę

Nic tak nie podtrzymuje motywacji jak inni ludzie. W realu albo online. Możecie się spotkać, potrenować, ponarzekać razem na maczugi, które „znowu zrobiły swoje”. Możecie dzielić się trickami, śmiesznymi wpadkami i frustracją. Wspólna frustracja to cement przyjaźni w kuglarstwie.


Punkt czwarty: doceniaj mini-progres

Nie umiesz jeszcze ogarnięcia czterech poi? Ale umiesz je wszystkie zgubić w jednym momencie – to też sztuka! Serio – postęp to nie tylko efekt końcowy. To też moment, gdy kij uderza cię rzadziej, poi przestają się zapętlać, a ciało pamięta ruch sprzed dwóch dni.


Punkt piąty: wiedz, że każdy tak ma

Nie jesteś wyjątkowy. (Ale w dobrym tego słowa znaczeniu). Każdy kuglarz, którego dziś podziwiasz, przechodził przez momenty frustracji. Każdy miał myśl: „To chyba nie dla mnie”. I każdy z nich miał swoją pierwszą publiczną wtopę – często spektakularną.

Najlepsi kuglarze nie są najlepsi dlatego, że im zawsze wychodzi. Tylko dlatego, że… zostali. Trenowali dalej. Po łzach. Po zakwasach. Po trzech porażkach z rzędu.


Punkt szósty: pozwól sobie być początkujący

To nie jest słabość. To jest proces. I to piękny proces! Nikt nie oczekuje od ciebie perfekcji (poza tobą samym, a ty jesteś swoim największym krytykiem – nie bądź taki surowy). Na początku najważniejsze to się ruszać, cieszyć się ruchem i nie wywalać sobie oka.


Punkt siódmy: celebruj porażki

Serio. Nagraj swój najgorszy trening. Zrób z niego mem. Śmiej się z siebie. Im więcej dystansu do błędów, tym szybciej z nich wyciągniesz lekcję. A jak mówili starożytni kuglarze: „Każde uderzenie kijem to pocałunek rozwoju”.


Na koniec – najważniejsze:

Jeśli ci nie wychodzi – to znaczy, że próbujesz. A to już więcej niż robi większość ludzi. Zamiast siedzieć i tylko podziwiać, ty wziąłeś rekwizyt i działasz.

Więc nie rezygnuj.

Bo może jeszcze dziś kij uderzy cię w drugie ramię – ale za tydzień zatańczysz nim w płomieniach.

Więcej o Sara Zalewska

Studentka dziennikarstwa, komunikacji społecznej i medioznawstwa, związana z kuglarstwem od prawie sześciu lat

Podobne wpisy

Leave a Reply

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Sara Zalewska
Sara Zalewska
Studentka dziennikarstwa, komunikacji społecznej i medioznawstwa, związana z kuglarstwem od prawie sześciu lat