Spowiedź kuglarza to temat, który wraca zawsze wtedy, gdy kolejny raz uderzysz się rekwizytem, coś przypalisz lub — co gorsza — pomyślisz „a może by to nagrać?”.
Każdy kuglarz ma swoją historię.
I każda z nich zaczyna się podobnie: „To miał być tylko mały trik…”
Pierwsze poi, pierwsza trauma
Moja spowiedź kuglarza zaczęła się od konstrukcji poi z ryżu i skarpetek. W teorii – pomysł tani i genialny. W praktyce – coś pomiędzy potrawką z błędów a domową wersją broni improwizowanej. Już po kilku minutach wyglądałem jakby mnie ktoś próbował zneutralizować workiem kaszy.
„Uczyłem się kontaktu z poi przez trzy miesiące… i dostałem nimi w twarz”
Brzmi jak żart? To był chleb powszedni.
Ruch po ruchu, dzień po dniu, kolejne otarcia. Co ciekawe, przy odpowiednio intensywnym treningu poi trafiały mnie w twarz częściej niż deszcz w listopadzie. Ale nie zniechęcałem się. W końcu – spowiedź kuglarza bez cierpienia nie ma sensu.
Pokaz na żywo bez prób. Co mogło pójść nie tak?
To pytanie z kategorii retorycznych.
Odpaliłem poi ogniowe po raz pierwszy w życiu na pokazie. Z perspektywy czasu nie wiem, co bardziej płonęło – moje rekwizyty, spodnie czy godność. Widzowie klaszczący z uprzejmości tylko potęgowali tragizm sytuacji. A ja stałem tam, z przypaloną nogawką, i udawałem, że tak miało być.
Kaptur kontra poi. Wygrał kaptur
W pewnym momencie poi zawinęły się wokół głowy i wciągnęły mi kaptur na oczy.
Zacząłem tańczyć jak opętany, nie widząc ani widowni, ani samego siebie.
Ludzie byli zachwyceni.
Myśleli, że to performance.
Ja wiedziałem, że to katastrofa tekstylna na żywo.
Co kuglarz naprawdę czuje podczas pokazu?
Niektórzy widzowie pytają: „To nie parzy?”.
Odpowiedź: parzy.
Boli.
Czasem śmierdzi.
Ale to również uzależnia. Bo kiedy mimo potu i oparzeń coś się uda – nagle stajesz się półbogiem ognia (albo przynajmniej bardzo zakopconym człowiekiem sukcesu).
Spowiedź kuglarza: co bym zrobił inaczej?
Po pierwsze – przetestowałbym poi przed występem.
Po drugie – nie zakładałbym bluzy z kapturem.
Po trzecie – nie zaczynałbym swojej kariery od show przy rodzinie, gdzie najmłodsze dziecko krzyknęło „on się pali!” i wszyscy wzięli to dosłownie.
Ale… czy czegoś żałuję?
Tylko tego, że nie zacząłem wcześniej. Bo każda spowiedź kuglarza prowadzi do jednej konkluzji: warto. Nawet jeśli boli.
Twoja kolej
Masz za sobą przypał z poi, kijem, wachlarzem albo diabolo?
Podziel się swoją historią. Albo kup nowe rekwizyty i napisz ją od nowa.
Zajrzyj do nas na Kuglarstwo.pl – mamy wszystko oprócz opatrunków.ialnie.
Więcej o Sara Zalewska
Studentka dziennikarstwa, komunikacji społecznej i medioznawstwa, związana z kuglarstwem od prawie sześciu lat